-
Nie pamiętasz już jak Chizuru doprowadziła się do takiego stanu?- Wbiła
beznamiętne spojrzenie w chłopaka. Ten tylko uśmiechnął się pod nosem i
rozejrzał po sklepie, po czym powoli przekroczył próg. Z tej wysokości
nie było widać linek, trzeba było więc wejść na schody. Tak też chłopak
zrobił. Uzuyori niepewnie rozglądała się po sklepie, w poszukiwaniu
czegoś ostrego, czym by można przeciąć linki. Znalazła; niewielkie
zardzewiałe nożyczki. Skierowała się w stronę blatu, na którym one
leżały. Nie myśląc wcześniej rozpędzona weszła w głąb sklepu.
-
Stój!- Eiichiro próbował ją ostrzec ale na marne. Na ziemię spłynęła
stróżka krwi. Szarowłosą zdążyła przeciąć linka, a dokładniej na palcu
wskazującym i barku. Ta tylko syknęła i cofnęła się o krok.
-
Powiedziałem, żebyś się zatrzymała.- Kishimoto uśmiechnął się
zadowolony. W końcu coś nie działo się z jego winy. Maiko westchnęła i
spojrzała na niego pytająco.
- Gdzie jeszcze są linki?-
Dziewczyna zaczęła się rozglądać dookoła. Tego już było za wiele dla
chłopaka, ktoś go prosił o pomoc? Nie dosłownie, ale jednak pomoc. Ha!
To dopiero. Eiichiro roześmiał się. Maiko zerknęła na niego przerażona.
Szybko się uspokoił i przymrużył oczy, by dokładniej widzieć "pajęczynę"
co się wiła w całym pomieszczeniu. Nie wyglądało to za dobrze. Do
nożyczek można było dojść jedynie dociskając się do ściany. A do ściany
przecież też trzeba jakoś dojść. Z tym już było gorzej, można było
zeskoczyć ze schodów, lub przeciskać się przez...Ah! Na szafie była
druga para nożyczek. Zadowolony Kishimoto zbiegł jak gdyby nigdy nic i
chwycił za "ostrza". Uzuyori zaśmiała się cicho i wycofała, wyciągając
rękę w stronę chłopaka.
- Nie dam. To jest moja zabawka.-
Chłopak uśmiechnął się szyderczo, po czym zaczął przecinać linki, jedną
po drugiej. Rozrywał je bez opamiętania. A wszystko tylko po to, by
pozbyć się dowodów. W czasie gdy Eii się tak świetnie bawił, Maiko
podreptała po szmatkę, gąbkę, a teraz poczęła się rozglądać za jakimś
wiadrem. I jak na zawołanie dostrzegła je przed swoim nosem. Dokładniej
na zapleczu, pod umywalką. Nalała do wiaderka wody, płynu i zaniosła je
do sklepu. Kiedy linki już zniknęły zaczęła szorować ziemię, krzywiąc
się.
Cała trójka wyszła z
samochodu. Ao i Chizuru szybkim krokiem kierowali się w stronę drzwi,
prowadzących do domu Kemi. Keiji jak zwykle się nie spieszył, szedł
niczym się nie przejmując z tyłu. Głośne pukanie rozległo się w środku
domu, nikt nie otwierał. Ao zapukał jeszcze raz, odczekał chwilę i znowu
to samo. Wszyscy spodziewali się najgorszego. Po chwili wahania Itami
wyważył drzwi, wchodząc do środka. Za nim do pomieszczenia wbiegła
Chizuru, ukazując za sobą Keijiego. Przez szybę w drzwiach łazienki dało
się zauważyć włączoną lampę. Ao, modląc się, by dziewczyna tam była
zaczął iść w stronę pomieszczenia. Spod drzwi wypłynęła stróżka krwi,
rozlała się między kafelkami i wciąż, powoli przesuwała się do przodu.
Nie rozczarował się jednak, jak widać Kemi tam była, nieżywa, ale była.
Chłopak otworzył usta, ręce opadły mu wzdłuż ciała, a nogi odmówiły
posłuszeństwa. Keiji stanął nieco dalej drzwi, beznamiętnym wzrokiem
patrząc to na drzwi łazienki, to na Ao.
- Mówiłem. - Westchnął ciężko.
-
Keiji, zamknij się!- Chizuru wrzasnęła i podążyła do łazienki. Powoli
nacisnęła klamkę. Jej oczom ukazała się naga Kemi, leżała w wannie.
Woda, w której dziewczyna brała kąpiel zabarwiona była jej własną krwią.
Pojedyncze kropelki czerwieni spływały po ściankach wanny. Straszny
widok. Szyję obwiązaną miała linką, tak samo rękę i nogę. Oh, nawet
więcej linek. Po jednej w każdym stawie, jak marionetka. Widać Rikako
zaczynała nie tylko zabijać, ale też bawić się ofiarami. Dziewczyna
stanęła w drzwiach z szeroko otwartymi oczami. Trzeba będzie sprzątnąć,
ale co zrobić z Kemi?
- Keiji, co z nią zrobić?- Chizuru załamał się głos.
Jeszcze
kawałek czarnej folii pozostał nad warstwą wody, mało widoczny przez
zlewające się z nim tło, bowiem zapadła już noc. Po chwili zniknął,
przez ciągnące go na dół kamienie. I tak skończyło się życie biednej
Kemi, zginęła w wodzie, spocznie w wodzie, w czarnym, foliowym worku.
Żałosne, ale niczego innego nie dało się zrobić. Ceremonia powinna być
uroczysta, jako że śmierć jest najważniejszym wydarzeniem w życiu,
oczywiście dla niektórych. Inni zaś cieszą się życiem, a śmierci boją,
chcą by była szybka i bezbolesna. Yamato musiała się męczyć, wykrwawiała
się powoli. Pewnie się wierciła, czym jeszcze pogarszała sytuację i
pogłębiała rany. Chizuru stała nad wodą i wpatrywała się w miejsce,
gdzie przed chwilą wystawała błyszcząca folia. Ao siedział obok niej,
trzymając rękę na czole. Keiji jak zwykle trzymał się z tyłu, opierał
się o maskę auta, nie zawracając sobie głowy niesieniem nieboszczyka. Po
chwili cała trójka była już w aucie. Światła się zapaliły, auto ruszyło
w stronę domu blondynki. Trzeba było powiedzieć o tym wszystkim, którzy
byli narażeni. O kolejnej ofierze marionetki. To samo spotkanie co
ostatnio, teraz tylko w o wiele gorszej sprawie. I pomyśleć, że wszyscy
mogą tak zginąć, jeden po drugim. Jak jakieś mrówki. Nie można też
zapomnieć, że Chizuru zwaliła im na głowę kolejną marionetkę, która
również mogła ich zabić. Oby Amino nie zrobiła tego nadaremno.
Dziewczyna cicho westchnęła i oparła głowę o szybę, zaczęła wpatrywać
się w gwiazdy. Zamknęła oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz